— Dobrze, moje dziecię — rzekł David z zapałem — wyznajesz w sposób szlachetny zamiar nieszczęśliwy, który z narażeniem własnego życia chciałeś okupić.
— Kiedy pomyślę o tej zmianie, i o wszystkiem, co zaszło — odezwała się Marja wzruszonym głosem — kiedy sobie powiem, że to wszystko jest pana dziełem, panie David... i że syn mój ledwie czternaście dni temu wiądł w boleściach przepełniającego się żółcią serca...
— A ty jeszcze nie wiesz o wszystkiem — przerwał Fryderyk swej matce — nie, ty nie wiesz jeszcze o wszystkiem, co mu winna jesteś, temu opiekuńczemu aniołowi, który nam się objawił, ażeby nasze cierpienia w szczęście i rozkosz zamienić.
— Co mówisz, moje dziecię? — Fryderyku — zawołał David głosem pewnego wyrzutu, domyślił się bowiem zamiaru syna pani Bastien.
— Mój przyjacielu, dzisiaj jest dzień zupełnych wyznań... a obok tego widzę mą matkę tak szczęśliwą... że... — lecz przerywając myśl pierwotną, dodał — nieprawdaż, matko, ty jesteś szczęśliwa?
Marja odpowiedziała synowi tylko serdecznem uściśnieniem.
— Widzisz tedy, mój przyjacielu, matka moja jest tak szczęśliwa, że minione niebezpieczeństwo nie, może już sprawić jej żadnej przykrości... mianowicie, jeżeli jej przybędzie jeszcze jeden powód więcej, ażeby cię kochać, błogosławić.
— Fryderyku, jeszcze raz zaklinam cię...
— Mój przyjacielu, jedynym powodem, który mnie wtsrzymywał od wyznania matce tej tajemnicy, była obawa sprawienia jej smutku.
— Proszę cię, moje dziecię kochane, wytłumacz się — zawołała Marja.
— Słuchaj więc, moja matko, to nocne pożegnanie, czy pamiętasz? to nie był żaden sen.
— Jakto? tej okropnej nocy byłeś u mnie rzeczywiście?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1508
Ta strona została skorygowana.