kle... Wypił dwie szklanice wina jednę po drugiej, oparł się łokciem na stole, a schowawszy brodę w lewej dłoni, której palce konwulsyjnie drgały, zaczął niemi bębnić po swoich szerokich policzkach.
Następnie utkwił w żonie swoje małe szare oczy, które pod zmarszczonemi złośliwie brwiami błyszczały jakimś dziwnym ogniem, i rzekł z pozornym spokojem:
— Powiadasz tedy, że srebro?...
— Kochany mężu...
— Słucham, mówże, mów... Wszakże widzisz, że ja jestem spokojny.
Instynktem powodowany, Fryderyk podniósłszy się z krzesła, stanął przy matce, jakgdyby ją chciał obronić, gdyż trwożył go ten spokój ojca.
— Moje dziecię... usiądź — rzekła Marja głosem słodkim i uprzejmym do swego syna.
Fryderyk wrócił na swoje miejsce.
I to poruszenie Fryderyka nie uszło baczności pana Bastien; nie zmieniając atoli pozycji, i bębniąc ciągle palcami po swoich policzkach, powtórzył znowu spokojnie.
— Powiadasz tedy, że srebro... moje srebro?
— Tak jest — odpowiedziała Marja głosem pewniejszym — ja... sprzedałam twoje srebro.
— Sprzedałaś je?
— Tak.
— A... komu?
— Jakiemuś złotnikowi w Pont-Brillant.
— Jak on się nazywa?
— Nie wiem.
— Doprawdy?
— Nie ja sama sprzedawałam to srebro.
— A któż?
— To nie należy do rzeczy... dosyć że zostało sprzedane.
— Bardzo słusznie — odpowiedział Bastien, wypróżniwszy znowu swą szklankę — i dlaczegożeś sprzedała to
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1522
Ta strona została skorygowana.