srebro, które do mnie należało, do mnie wyłącznie, jeżeli można zapytać?
— Słuchajno, przyjacielu — rzekł Bridou pocichu do Jakóba. — Przestraszasz mnie... gniewaj się... krzycz.. hałasuj... rzucaj się... już ja to wszystko wolę, aniżeli widzieć cię tak spokojnym... Twoje czoło jest blade, jak ten obrus, i całe oblane potem.
Bastien nie odpowiedział swemu przyjacielowi i pytał dalej:
— Sprzedałaś zatem moje srebro, ażeby... kupić za nie.. co?
— Prosiłam cię usilnie, ażebyś mi przysłał pieniędzy, dla przyjścia w pomoc nieszczęśliwym ofiarom wylewu.
— Ofiarom wylewu? — powtórzył Jakób wybuchając szyderskim śmiechem — zbyt wiele już kładziesz na karb... tego wylewu!
— Nie dodam już ani jednego słowa — odpowiedziała Marja z godnością i głosem stanowczym.
Po tej rozmowie nastąpiło znowu dosyć długie milczenie.
Jakób widocznie zadawał sobie jak największy gwałt, ażeby powściągnąć wściekłość swojego gniewu.
Był nawet zmuszony podnieść się od stołu i pójść do okna, które otworzył pomimo mocnego zimna, chcąc ochłodzić swoje czoło; gdyż wiły się jakieś złe zamysły po głowie tego człowieka, które przecież pragnął zatrzymać jeszcze w tajemnicy.
Wróciwszy na swoje miejsce przy stole, Jakób spojrzał dziwnym, nieprzyjaznym wzrokiem na Marję i rzekł do niej głosem okrutnej złośliwości:
— Gdybyś wiedziała, jak mi jest na rękę, że tyś sprzedała moje srebro... wyświadczyłaś mi tem prawdziwą usługę.
Jakkolwiek te dwuznaczne słowa zbudziły w Marji pewną obawę i jakkolwiek ten niepojęty spokój pana Bastien wzniecała w niej pewną nieufność, doznała przecież
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1523
Ta strona została skorygowana.