Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1524

Ta strona została skorygowana.

chwilowej ulgi, obawiała się bowiem, ażeby mąż nie uniósł się grubjańską gwałtownością swego charakteru i w zapomnieniu nie posunął się do obelg i gróźb w obecności syna, któryby zapewne wystąpił w obronie swej matki przeciw własnemu ojcu.
Zaniechawszy atoli dalszej rozmowy z żoną, Jakób wypił jeszcze jednę szklankę wina i rzekł do swego kuma:
— A więc, mój stary przyjacielu, musimy to zimne żarcie jeść blaszanemi łyżkami... jest to jak mówisz, czysta, gospodarska oszczędność.
— Jakóbie — rzekł Bridou, którego ten spokój pana Bastien coraz więcej niepokoił — zapominasz, że mi się niebardzo chce jeść.
— Ale ja głodny jestem jak wilk — zawołał Jakób z przerażającym szyderskim uśmiechem — i to rzecz bardzo naturalna... radość zawsze powiększa mój apetyt... Dlatego też teraz okropnie mi się chce jeść... i będę żarł jak sęp.
— Radość, radość — rzekł Bridou, kiwając głową. — Ty nie wyglądasz na bardzo uradowanego.
I zwróciwszy się do Marji, dodał Bridou, ażeby ją uspokoić, gdyż pomimo zatwardziałości serca swego czuł niemal pewne politowanie nad jej cierpieniem:
— To nic nie szkodzi, wierzaj mi, pani, poczciwy Jakób wygląda złośliwie i nieraz odzywa się bardzo ostro.. ale w gruncie... to jest...
— To jest baranek — dodał Bastien, kończąc swą szklanicę — to takie poczciwe stworzenie, że w dobroci swojej nawet największe głupstwo popełnić gotów. Ale to nic nie szkodzi, mój stary Bridou, jabym dzisiejszego wieczoru nie oddał za pięćdziesiąt tysięcy franków... zrobiłem doskonały interes.
Jakób Bastien nigdy nie żartował, kiedy szło o pieniądze, a te słowa jabym dzisiejszego wieczoru nie oddał za pięćdziesiąt tysięcy franków, wymówił głosem tak stanowczym i pewnym, że nietylko Bridou uwierzył tajemni-