Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1535

Ta strona została skorygowana.
XXXVI.

Pani Bastien z gwałtownem biciem serca postawiła lampę na kominie i odezwała się do męża:
— Czegóż chcesz ode mnie?
Jakób był w tym właśnie stopniu odurzenia, przy którym rozum posiada jeszcze pewną władzę i światło, a przy którym jedynie wola staje się nieugiętą. Z początku nie dał on żadnej odpowiedzi na zapytanie Marji, która powtórzyła jeszcze:
— Proszę cię, bądź tak dobry i powiedz mi czego chciałeś ode mnie?
Schowawszy ręce w kieszeniach bluzy, Jakób stał przed swą żoną spokojnie, jak gdyby nie wiedział co powiedzieć, tylko czasem brwi zmarszczył spoglądając na nią okiem zagniewanem, lub też uśmiechnął się z szyderstwem.
Nareszcie odezwał się do Marji głosem cichym i niepewnym; będąc bowiem nawpół pijanym, nie mógł dosyć płynnie mówić i dlatego często się zatrzymywał.
— Mościa pani... minęła lat siedemnaście i pół, jakem się z tobą ożenił, nieprawdaż?
— Tak jest.
— Jakiż miałem z ciebie użytek?
— Bastien...
— Nawet nie miałem z ciebie prawdziwej żony.
Zarumieniwszy się ze wstydu i gniewu, Marja cofnęła się i chciała wyjść z pokoju.
Bastien zastąpił jej drogę i krzyknął głośno: