wynagrodzą mi one przynajmniej srebro, któreś mi ukradła.
— Ja nie mam już żadnych kosztowności.
— Co!
— Sprzedałam je.
— Tak! — krzyknął Jakób, nie mogąc z wściekłości nic więcej wymówić — ty... ty... je...
— Sprzedałam je razem ze srebrem i na tenże sam cel.
— Kłamiesz!... — zawołał olbrzym okropnym głosem.
— O! mów ciszej, Bastien, zaklinam cię... mów ciszej.
— Nie chcesz oddać twoich kosztowności, bo mnie nie chcesz wynagrodzić — odpowiedział Jakób blady jak trup z gniewu, zbliżając się ze ściśniętemi pięściami do swej żony — jesteś więc podwójną złodziejką.
— Zaklinam cię, Bastien, tylko nie krzycz tak bardzo — wołała młoda niewiasta, nie myśląc już o obelgach jakie ją spotykały, a lękając się tylko, ażeby gwałtowność jej męża nie zbudziła Fryderyka i David’a.
Rzeczywiście, człowiek ten wściekał się z gniewu, że nie będzie mógł przywłaszczyć sobie kosztowności swej żony za stracone srebro, zwłaszcza, że ta myśl zajmowała go cały wieczór... teraz nie posiadał się już wcale, a gniew i trunek podniecały wściekłość jego do najwyższego stopnia; nareszcie zawołał:
— Tak, tak! myślisz ukryć przede mną swoje kosztowności!... Dobrze! Otóż nie jutro, ale natychmiast wynoś się z mojego domu.
— Bastien... jakież to okrutne urąganie — odpowiedziała Marja, upadająca już pod tylu wzruszeniami — pójdę do mego pokoju, już jest tak późno... przeziębłam... jutro rozmówimy się z sobą ostatecznie... Jutro odzyskasz przytomność, i...
— To ma znaczyć, że ja teraz jestem pijany, co?
— Jutro, Bastien, teraz pozwól mi wrócić do mego pokoju.
Jakób, którego rysy, gniew, nienawiść i opilstwo pnie
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1539
Ta strona została skorygowana.