Z gołą głową i tylko w lekkiem nocnem ubraniu, czuła Marja, jak nogi jej grzęzły w śniegu, którym bruk pod wystawą, pomimo znajdującego się nad nią dachu, już grubo był pokryty.
Jeszcze pozostała jej jedna iskierka nadziei; przez chwilę Marja myślała, że mąż jej chciał tylko zrobić okropny i szalony żart: wkrótce atoli usłyszała, jak Jakób oddalił się ociężałym krokiem.
Wrócił on do swego pokoju, jak się o tem przekonała Marja ze światła migającej przez okiennice świecy.
Zdrętwiała od zimna, bowiem mroźny wiatr północny wiał z nadzwyczajną siłą... biedna Marja czuła, jak jej zęby konwulsyjnie i mimo woli dzwoniły. Chciała udać się do stajni znajdującej się w bliskiej budowli... Ale na nieszczęście znalazła drzwi od ogrodu zamknięte, gdyż czytelnik przypomina sobie zapewne, że ogród ten ze wszystkich stron otoczony budowlami, i tylko w jego środku znajdowała się furtka, której Marja w tej chwili nie mogła otworzyć.
Trzy okna domu mieszkalnego wychodziły na ogród, z tych dwa z pokoju Jakóba, trzeci zaś z pokoju jadalnego, w którym nikogo nie było...
Stąd nie mogła Marja od nikogo spodziewać się najmniejszej pomocy.
Poddała się zatem swemu losowi.
Biedna kobieta powróciła nareszcie pod wystawę, odgarnęła rękoma śnieg z pode drzwi, i zdrętwiała od zimna, usiadła pod osłaniającą ją w części przynajmniej wystawą na zimnym, kamiennym progu.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1542
Ta strona została skorygowana.