Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1547

Ta strona została skorygowana.

go działania palni Bastien nie znała, przywiodło jak członki tak i myśli jej do odrętwienia.
W pół godziny opanowała młodą niewiastę, pomimo wszelkich wysiłków, mimowolna senność, z której od czasu do czasu tylko, przy największem wytężeniu silnej woli otrząsnąć się zdołała, dlatego jedynie, ażeby wkrótce tem mocniej zadrzemać.
Około trzeciej godziny zrana już kilka razy światło, które Małgorzata zaniosła do pokoju pana Bastien, zabłysło przez szczeliny okiennicy, i kroki jej coraz wyraźniej słychać było za drzwiami.
Lecz Marja, w coraz większem pogrążona odrętwieniu, ani widziała, ani słyszała tego.
Na szczęście w jednej z tych rzadkich chwil, w których zdołała pokonać ogarniającą ją bezwładność, na głos Jakóba, który, wychodząc ze swym towarzyszem do bryczki, odsunął we drzwiach rygiel, Marja zerwała się ze swego odrętwienia.
Usłyszawszy głos swego męża, z nadludzką niemal siłą pokonała swą senność, podniosła się z progu, a chociaż zupełnie prawie zmartwiała od mrozu, wybiegła z pod wystawy i ukryła się za pobliskim filarem, otoczonym bluszczem, w chwili kiedy Bastien wyszedłszy z sieni ze swym towarzyszem wsiadał do bryczki.
Widząc, że obaj mężczyźni już się oddalili, wsunęła się do domu i, nie spotkawszy wcale Małgorzaty, weszła do swego pokoju. Lecz w chwili, kiedy zadzwoniła, opuściła ją reszta sił i bez przytomności upadła na posadzkę.
Usłyszawszy dzwonek swej pani, Małgorzata przybiegła natychmiast i znalazła ją leżącą na środku pokoju; tu, pochyliwszy się nad nią, ażeby ją podnieść, zawołała:
— Wielki Boże!... pani?... co się pani zrobiło?
— Cicho! — rzekła młoda niewiasta osłabionym głosem — nie budź mego syna... Pomóż mi dostać się do łóżka.
— Ah! pani — mówiła Małgorzata, pomagając Ma-