Odprowadzając David‘a do furtki ogrodu, Małgorzata zostawiła swą lampkę na progu pod wystawą.
Wróciwszy potem, kiedy się schyliła, ażeby zabrać lampkę, stara służąca ujrzała na ziemi nawpół śniegiem przykrytą jedwabną, pomarańczową chustkę, należącą do pani Bastien, a tuż prawie przy niej mały, czerwony safjanowy pantofel, który był wmarznięty w śnieg.
Nadzwyczajnie zdziwiona, Małgorzata pytała samej siebie, jakim sposobem te przedmioty, będące nieomylnie własnością jej pani, mogły się tutaj dostać, i uderzona nagłą myślą, podjęła z ziemi chusteczkę i pantofel, a potem przy świetle swej lampki obejrzała cały bruk pod wystawą.
Poznała tutaj świeży ślad wilgotnych i śniegiem lekko przypruszonych kroków tak wyraźnie, że, idąc za tym przez maleńkie nogi pani Bastien na bruku zostawionym śladem, doszła do samych drzwi pokoju swej młodej pani.
Teraz przypomniała sobie także Małgorzata, że, gdy odprowadzała zdrętwiałą od zimna Marję do łóżka, to było zupełnie nietknięte, inne jeszcze przypomnienia połączyły się z tem spostrzeżeniem, a przerażona tem swojem odkryciem, stara służąca wróciła do pani Bastien, przy której był Fryderyk.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W pięć kwadransów po oddaleniu się Dawid’a, zatrzymał się przed folwarkiem parokonny powóz pocztowy, którego konie pokryte były pianą i gęstemi śladami bicza pocztyljona.
David i doktór Dufour wysiedli z tego powozu.