Kiedy pan Dufour wrócił do Fryderyka, zastał go w stanie przerażającym, nieszczęsny młodzieniec miał sparaliżowany mózg; ponieważ nie doznał tak spiesznego ratunku, jakiego wymagało jego położenie, przeto stan jego był już beznadziejny.
Marja, przyszedłszy nieco do siebie, czuła, że jest bliską zgonu i prosiła usilnie, ażeby mogła jeszcze zobaczyć swego syna.
Pomieszanie Małgorzaty, jej boleść, jej wymówki, ażeby usprawiedliwić nieobecność Fryderyka w chwili tak uroczystej, wszystko to doprowadziło młodą matkę do tego, że się domyśliła prawdy.
Czuła ona, że tak powiemy, iż syn jej, równie jak ona sama, umierał.
Wtedy Marja chciała zobaczyć David’a.
Małgorzata przyprowadziła go i został sam z panią Bastien, której anielskie oblicze już było zaznaczone piętnem śmierci; skinęła swą białą i zimną ręką na David’a, ażeby przy niej usiadł na łóżku, i rzekła:
— Gdzie, jest mój syn?
— Pani...
— Jego nie ma, ukrywają mi to.
— Nie wierz pani temu...
— Rozumiem wszystko, jest on już umierający, a ponieważ mój zgon także się już zbliża, przeto chciałam cię pożegnać, panie Henryku.
Po raz pierwszy i niestety! po raz ostatni Marja nazywała David’a jego imieniem.
— Jakto, pożegnać! — powtórzył David z rozdzierającem serce łkaniem — pożegnać!!
— Nie chcę przynajmniej umrzeć, nie powiedziawszy pierwej, jak bardzo pana kochałam. Ale pan wiedział o tem, nieprawdaż, mój przyjacielu?
— I pani mówi, że chcesz umierać! Nie! nie! Marjo, potęga miłości mojej musi powrócić pani życie — zawołał
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1569
Ta strona została skorygowana.