rym zostałam matką... Pan Dufour, twój najlepszy przyjaciel... mieszka tu w bliskości... Wszakże chciałeś tu kiedyś wrócić... i przy nim... osiąść, przyśpiesz tę chwilę. Henryku... w takiem sercu, jak jego, znajdziesz wielką pociechę.
— O! Marjo, dom ten będzie dla mnie przedmiotem pobożnej czci i poszanowania, lecz...
— Dziękuję ci, Henryku! o! dziękuję ci! ta myśl pociesza mnie. Jeszcze ostatnia prośba... nie chciałabym być rozłączoną z moim synem. Rozumiesz mnie?... nieprawdaż?
Gdy Marja wymówiła te słowa, usłyszano w sieni mocny łoskot.
Z trwogą i przerażeniem wołała Małgorzata na doktora.
Nagle otworzyły się drzwi do pokoju pani Bastien. Śmiertelnie blady, z twarzą zmienioną, ciągnąc za sobą prześcieradło jakby całun grobowy, wszedł Fryderyk, którego Małgorzata daremnie usiłowała wstrzymać.
Ostatnia iskra siły ducha, może instynkt synowski, sprowadziły tu młodzieńca, ażeby skonał przy swej matce.
David, który klęczał przed łóżkiem pani Bastien, porwał się przerażony z miejsca, jakby na widok jakiego widma.
— Matko, matko — rzekł Fryderyk zamierającym głosem, rzucając się na piersi Marji i chwytając ją w swe objęcia w chwili, kiedy doktór wbiegł za nim do pokoju.
— O! pójdź... moje dziecię... pójdź! — powiedział Marja osłabionym głosem, ściskając syna swego po raz ostatni — teraz... już... na wieki... jesteśmy z sobą...
Były to ostatnie słowa młodej matki.
Fryderyk i Marja oddali ducha w tym ostatnim uścisku.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1573
Ta strona została skorygowana.