Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1584

Ta strona została skorygowana.

— Do zobaczenia.
Iwon wszedł do domu, czając, że uściska swą żonę i dziecię, z podwójną tkliwością i przywiązaniem. Lecz zaraz na progu zatrzymany został przez służącą, która rzekła do niego:
— W gabinecie czeka na pana jakiś człowiek, ma podobno jakiś ważny interes.
— Dobrze, czy moja żona nie pytała się o mnie od czasu jak wyszedłem?
— Nie, panie. Właśnie teraz dopiero pani Robertowa wyszła od pani, która nam poleciła, ażeby nie wchodzono do jej pokoju dopóki sama nie zadzwoni, ponieważ, jak mówi, chciałaby się trochę przespać.
— Staraj że się więc wykonać to polecenie — odpowiedział Cloarek, i udał się do swego gabinetu, gdzie czekał na niego nieznajomy.
Był to wysoki i gruby mężczyzna, mniej więcej czterdziestoletni, o twarzy pospolitej, ubrany jak obywatel wiejski, który, ukłoniwszy się dosyć niezgrabnie, rzekł głosem najuprzejmiejszym, na jaki tylko zdobyć się potrafił:
— Czy pan sędzia Cloarek?
— Tak, panie.
— Ja, panie sędzio, jestem przyjacielem starego Leblanc z Gien, który zna pana.
— Rzeczywiście, wyświadczyłem mu jakąś przysługę; Zacny to człowiek, jakże się miewa?
— Bardzo dobrze, panie sędzio, właśnie to on mi powiedział: Jesteś w kłopocie, udaj się do pana Cloarek, lubi on dopomóc biedakom...
— Cóż mogę dla pana uczynić?
— Panie sędzio, ja jestem ojcem tego chłopaka, którego sprawa wkrótce rozpocznie się w tutejszym trybunale.
— O jakiej to sprawie chce pan mówić?
— O sprawie Józefa Rateau — odpowiedział gruby,