Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1587

Ta strona została skorygowana.

— Tędy, tędy... — odpowiedział Iwon stłumionym głosem, omijając róg ulicy — tędy...
Ulica ta, dosyć krótka, przytykała do placu zwanego Nowy-rynek, na którym odbywał się targ i który w tej chwili był zapchany mnóstwem ludu.
Przybywszy tam, Cloarek odwrócił się nagle do wieśniaka, który zdążał tuż za nim, i, pochwyciwszy go za kołnierz, zawołał piorunującym głosem:
— Ludu, przypatrz się temu nikczemnikowi i bądź świadkiem jego kary, niechaj ci ona będzie przykładem.
Czas wzburzeń ludowych jeszcze nie zupełnie przeszedł, odezwy zatem do uczuć i sprawiedliwości ludu, rozprawy, i mowy na placach publicznych nie miały w sobie nic nadzwyczajnego; dlatego też tłum, raczej ciekawy, niż zdziwiony, zwabiony silnym głosem Iwona, otoczył wkrótce sędziego i jego ofiarę.
Ostatni z nich, pomimo wszelkich usiłowań i pomimo olbrzymiej postawy, nie zdołał wymknąć się z żelaznej ręki Iwona, który okropnym głosem, potrząsając nim z wściekłością, wołał:
— Jestem sędzią w tutejszym trybunale; a ten nędznik przyszedł do mnie z pieniędzmi, ażebym za nie uwolnił zbrodniarza; ale jaka była jego nikczemność, taka będzie i kara.
I ów urzędnik, znajdując w swoim gniewie niepojętą siłę, zabierał się do obsypania gradem razów olbrzymiego wieśniaka, gdy ten, natężywszy siły, zdołał się nareszcie wyrwać z rąk jego a równie rozgniewany jak sam sędzia, odsunąwszy się nieco, podniósł swój kij, prawdziwą maczugę, i byłby może zadał śmiertelny cios popędliwemu Bretończykowi, gdyby ten, używając podejścia bardzo częstego u jego współrodaków, nie był uniknął tego niebezpiecznego zamachu, przez pochylenie głowy i rzucenie się czołem na swego przeciwnika z taką gwałtownością, że, trafiwszy go głową w same piersi, złamał mu dwa żebra: