sztatu, w którym były porozrzucane skrawki materyj rozmaitych kolorów i szczątki jedwabnych lub szychowych tasiemek.
Trzy młode szwaczki, gadatliwe jak szpaki, szczebiotały ustawicznie, pracując pod nadzorem kobiety, mającej lat około trzydziestu, osoby uprzejmej i miłej. Panienki te nazywały ją, z uszanowaniem panią Robertową. Zacna ta kobieta, dawniej mamka córki Iwona, mającej już teraz lat pięć, pełniła obecnie przy pani Cloarek obowiązki panny służącej, albo raczej powiernicy, gdyż, skutkiem poświęcenia i najgorliwszych zawsze usług, nastąpił pomiędzy nią a jej panią pewien rodzaj szczerej i serdecznej poufałości.
— Jeszcze jeden ścieg, a ta haftowana wstążka będzie już przyszyta do kapelusza — rzekła jedna z młodych robotnic.
— Co do mnie, skończyłam już obrębianie szarfy — dodała druga.
— A ja — zawołała trzecia szwaczka — mam już tylko przyszyć kilka srebrnych guziczków na taśmach tej kamizelki.
— Bardzo dobrze, moje dziecię — rzekła pani Robertowa — zaręczam, że kostjum pana Cloarek będzie jednym z najszczęśliwiej pomyślanych na dzisiejszym balu.
— Ale... moja pani Robertowa... zawsze to jest śmiesznie...
— Co takiego?
— Sędzia przebrany.
— I cóż — odezwała się druga robotnica — czyż to oni są codziennie przebrani, kiedy na siebie włożą swoje togi?
— Wiedzcie o tem, moje dziewczęta — rzekła surowo pani Robertowa — że sędziowska toga nie jest żadnem przebraniem lecz ubiorem urzędowym.
— Proszę mi darować — odpowiedziała panienka, za-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1590
Ta strona została skorygowana.