przynajmniej, jakim sposobem przytrafiło się to nieszczęście.
— Słuchaj więc; przed godziną poszedłem do Pałacu Sprawiedliwości, ażeby odnieść panu odpowiedź na pewien list. Znalazłem cały Pałac w okropnem zamieszaniu.
— Ah! mój Boże! zapewne z powodu naszego pana?
— Wysłuchajże mnie cierpliwie. Adwokaci i wszyscy urzędnicy biegali jak opętani pytając się wzajemnie: „Czy wiesz Nie wiem! Cóż takiego? Zdaje się że po audjencji prezes kazał zawołać pana Cloarek do swego gabinetu. Ah! tak, z powodu jego pojedynku...“
— Jego pojedynku! — zawołała pani Robertowa — jakiego pojedynku?
— Z powodu jego dzisiejszego pojedynku — odpowiedział Segoffin poważnie i, korzystając ze zdumienia Zuzanny, mówił dalej: Inni znowu mówili: „Nie, prezes kazał go zawołać do siebie w sprawie pewnego wieśniaka, którego wniesiono do jednego sklepiku“.
— Jakiego wieśniaka? — pytała Robertowa z coraz większem zdziwieniem.
— Tego, co to wiesz — odpowiedział Segoffin naiwnie. — „Zdaje się tedy, mówiono w Pałacu, że poszedł do gabinetu prezesa, że się tam pokłócił i że go wyrzucił oknem“.
— O! mój Boże! — westchnęła Zuzanna, składając ręce z przerażeniem.
— Wtedy ja — dodał Segoffin z uśmiechem wewnętrznego zadowolenia — ja, co bardzo dobrze znam pana, powiedziałem sobie zaraz: jeżeli był ktoś wyrzucony przez okno, to pewnie tamten, i miałem słuszność; koniec końcem, co się stało, odstać się nie może. Teraz odniosę kostjum do pokoju pana.
— O Boże! Wszakże to już po raz trzeci nasz pan naraża się na utratę miejsca z powodu gwałtowności swego charakteru. Tym razem pan z pewnością dostanie dymisję.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1595
Ta strona została skorygowana.