mówiącą o niej okropnie! że to ma być sama podłość, że to...
— O tem wszystkiem nie ma tu mowy — rzekła księżna, przerywając swemu synowi — panna de Beaumesnil, najbogatsza dziedziczka we Francji, jest wychowanką pani de La Rochaigue.
— Ta, która znajduje się we Włoszech?
— Ta, która się znajduje w Paryżu.
— Więc ona wróciła?
— Wczoraj wieczorem, a dziś rano, o godzinie dziesiątej, u pani de Mirecourt, miałam z panią de La Rochaigue długą i ostatnią rozmowę, gdyż od miesiąca prawie zajmowałam się tą sprawą, o której nic nie mówiłam, ponieważ znam twoją lekkomyślność; na szczęście, dotąd wszystko było w takiej tajemnicy pomiędzy panią de La Rochaigue, panią de Mirecourt i mną, że mamy największe nadzieje.
— Nadzieje, czego? — rzekł Gerald zdziwiony.
— Nie domyślasz się? szczęśliwego skutku twojego małżeństwa z panną de Beaumesnil.
— Co? mojego małżeństwa! — zawołał Gerald, zerwawszy się z krzesła.
— Tak jest, twojego małżeństwa z najbogatszą panną w całej Francji, — odpowiedziała pani de Senneterre; poczem dodała, nie tając wcale swojego niepokoju. — Ach! wszystko przemawiałoby za nami, gdyby nie to twoje nieszczęśliwe postępowanie, gdyż ze wszystkich stron zbiegną się współzalotnicy do ręki panny de Beaumesnil. Wystąpią do niej zawzięci konkurenci bez litości i miłosierdzia, i Bogu tylko wiadomo, jak ci będą mogli szkodzić, nie zadając sobie nawet pracy, ażeby cię fałszywie oczernić w oczach! Ach! gdybyś to z twojem nazwiskiem, z twoją głową, z twoją powierzchownością, mógł być uważanym za wzór dobrego i porządnego prowadzenia się, jak naprzykład ten niezrównany de Macreuse!
— Co? moja matko, czy rzeczywiście myślisz o mo-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/160
Ta strona została skorygowana.