jedna, dlatego też wszystkie dyliżanse i pojazdy pocztowe do mnie zajeżdżają, co jest bardzo dogodne dla podróżnych, bo konie przeprzęga się prawie pod memi drzwiami.
— Ah! — wtrącił Anglik którego ta okoliczność zdawała się uderzać — to przeprząg odbywa się w bliskości tej oberży?
— Po drugiej stronie ulicy, prawie naprzeciwko.
— Czy mi pan możesz dać jeden pokój i przygotować śniadanie na dwie osoby? Czekam tu na kogoś, co będzie się pytał o pana Dupont; to moje nazwisko.
— Bardzo dobrze, panie.
— Skoro ta osoba przyjdzie, każesz pan przynieść śniadanie do mego pokoju.
— Rozumiem. A pańskie rzeczy, gdzież mam posłać po nie?
— Nie mam żadnych rzeczy. Przybywam spacerem z okolicy Dieppe.
— Do djabła! wie pan, że jak na marynarza, bo jesteś pan nim niezawodnie, ja to zgadłem odrazu...
— Rzeczywiście jestem marynarzem.
— Powiadam tedy, że jak na marynarza, to pan doskonale chodzi po krowiej posadzce, jak się to mówi, toć to daleko jest od nas do Dieppe.
Anglik nie zdawał się być bardzo żartobliwym i rozmownym, zamiast odpowiedzieć na żart oberżysty, zapytał go:
— Czy dzisiaj dużo przejechało powozów pocztowych przez wasze miasto?
— Ani jeden, panie.
— Żaden, ani z Paryża ani z Dieppe?
— Nie, panie, ani z Paryża, ani z Dieppe. Ale kiedy mówimy o Dieppe, skoro pan stamtąd idzie, musiał pan tam widzieć owego sławnego bohatera, o którym tu wszyscy mówią?
— Jakiego bohatera?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1617
Ta strona została skorygowana.