Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1625

Ta strona została skorygowana.
VI.

Dwaj podróżni, opuściwszy oberżystę, naradzali się jeszcze może z kwadrans, a potem, naśladując ludzi ciekawych i bezczynnych, zwrócili się ku poczcie, przed której bramą czekał powóz podróżnego, który niedawno przyjechał; zamierzał on pewnie puścić się już w dalszą drogę, gdyż pocztyljon zaprzęgał świeże konie.
Kapitan Russell i jego towarzysz zbliżyli się zupełnie do pojazdu, który stojąc między nimi a oberżą pod Cesarskim orłem, zasłaniał ich zupełnie od strony okien hotelu. Usiadłszy potem na kamiennej ławce, stojącej na boku drzwi pocztowych, obaj cudzoziemcy zdawali się bacznem i biegłem okiem przypatrywać koniom, które zaprzęgano.
— Mój przyjacielu, ten koń z pod siodła musi być również dobry, jak piękny — rzekł po chwili Russell do pocztyljona — mało widziałem koni tak silnej powierzchowności.
— Ba, ba! i powierzchowność jego nie jest wcale zwodnicza, mój obywatelu — odpowiedział pocztyljon, któremu pochlebiła pochwała, jaka spotkała jego konia — dotrzymuje tego na co patrzy, dlatego też przezwałem go Karmelitą, i godzien jest tego imienia, poczciwe konisko.
— Doprawdy — przerwał Russel — nie mogę się wydziwić, co to za piękne zwierzę, jaka pierś, jaki krzyż, jaka noga!