— A głowa jaka ładna — dodał Pietri — mała i wydatna, jakby jakiego arabczyka.
— Oh, oh! — zawołał pocztyljon — jak to zaraz widać, moi obywatele, że jesteście prawdziwi znawcy, te też wierzcie mi, kiedy wam powiem, że z moim Karmelitą i Sankiulotą (tak ¡nazywam mego drugiego konia), galopem wpadam na każdą ćwierćmilową górę.
— Nie dziwi mnie to bynajmniej, mój przyjacielu, i musi też być niemała przyjemność mieć takiego konia pod sobą.
— Wierzę, wierzę, ale bo on też niesie lekko, że to aż miło — odpowiedział pocztyljon uniesiony zapałem — jabym z moim Karmelitą puścił się nawet do Rzymu.
— Chociaż jestem marynarzem, bardzo często jeździłem konno — rzekł anglik — ale nigdy nie miałem szczęścia dosiąść takiego wierzchowca.
— Co temu to wcale nie przeczę, mój obywatelu, i mogę panu zaręczyć, że nigdy nie wsiądziesz na podobnego.
— To szkoda!
— Ba! cóż robić?
— Mój przyjacielu, czy chcesz sobie zarobić czterdzieści franków — rzekł anglik po chwili milczenia.
— Czterdzieści franków? — powtórzył pocztyljon zdumiony — zarobić czterdzieści franków, ja?
— Tak.
— Jakimże to sposobem, u djabła?
— Sposobem bardzo prostym.
— Zobaczymyż ten sposób.
W chwili kiedy anglik miał objawić swoją propozycję, chłopiec z oberży przebiegł ulicę i rzekł do pocztyljona:
— Piotrze, nie potrzebujesz się bardzo śpieszyć, gdyż właściciel tego powozu nie jest jeszcze gotów.
— A cóż on tam robi, ten opieszalec? — odpowiedział pocztyljon — dlaczegóż mu było tak pilno kazać zaprzęgać?
— Alboż ja wiem? — odpowiedział chłopiec — to wy-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1626
Ta strona została skorygowana.