Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1659

Ta strona została skorygowana.

zem, mój biedny, kochany chłopcze, i z obawy, ażeby z ciebie nie żartowano... znosiłeś, nie pisnąwszy nawet, najokropniejsze boleści? O! mój Boże! I ty jeszcze miałeś odwagę czytać nam tak długo?
Milczenie Onezyma, który tylko głowę spuścił, było bardzo znaczące.
— Ah! — zawołała Sabina, zwracając się do swej ochmistrzyni z niewypowiedzianem wzruszeniem i ze łzami w oczach — wszakże ja ci mówiłam, że on jest mężny. Tak, otóż to jest prawdziwe męstwo, nie to, które gniew zrodził, które szuka krwi i rzezi, ale męstwo serc szlachetnych, które z obawy przestraszenia tych, których kochają, potrafią bez skargi znieść najpokorniejszy ból.
Wzruszenie, przebijające się w dźwięku jej głosu, słodko wynagrodziło zacnego młodzieńca za jego męczeństwo, a nawet doznał tego najwyższego szczęścia, że tym razem zdołał wyraźnie dojrzeć tkliwy wyraz rysów Sabiny, która uparła się koniecznie dopomóc swej ochmistrzyni w zawinięciu ręki Onezyma; w tym celu zmuszona była zbliżyć się zupełnie do biednego kaleki, który przynajmniej przez chwilę mógł nasycić się widokiem tych pięknych rysów, które zwykle z daleka tylko i jakby za mgłą oglądał.
Po opatrzeniu rany, Onezym żałował, że jedną tylko miał oparzeliznę, gdy wtem drzwi się otworzyły i służąca, wbiegłszy do salonu, zawołała:
— Pani Robertowa... pani Robertowa!
— Cóż takiego? Czego chcesz?
— Proszę pani, oto pan Segoffin przyjechał...
— I mój ojciec! — zawołała dziewica, biegnąc do drzwi z twarzą promieniejącą szczęściem i radością — i mój ojciec przyjechał?
— Nie, pani, pan Segoffin powiedział mi, że Pan zatrzymał się jeszcze chwilkę na poczcie, ale że wkrótce nadjedzie.