Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

szony jestem wierzyć, że ich miłość jest bezinteresowna.
— Ale, moje dziecię — rzekła księżna mimowolnie uniesiona dumną chęcią skłonienia swego syna do zawarcia tak korzystnego małżeństwa — ty wyobrażasz sobie twoje obowiązki zbyt surowo, jeżeli się kto żeni, to jeszcze nie jest powodem, ażeby...
— Doskonale — odpowiedział Gerald z uśmiechem — więc teraz zalecasz mi lekkość obyczajów w pożyciu małżeńskiem.
— Mój przyjacielu — rzekła pani de Senneterre zmieszana nieco — źle mnie zrozumiałeś, nie to chciałam powiedzieć.
— Wiesz, kochana matko, mów raczej o Macreu‘sie, to będzie daleko lepiej.
— Jeżeli o nim z tobą mówię, Geraldzie, to czynię to nie dla twojej zabawki, nie dla wyszydzania tego bezecnego człowieka, gdyż tutaj idzie, że tak powiem, o ludzkość i litość.
— Ludzkość, litość!
— Niezawodnie! gdyż ta biedna panienka, połączona z takim potworem, umarłaby ze zgryzoty, a wydrzeć mu ją, byłoby to szlachetnym, chlubnym czynem z twojej strony, Geraldzie, byłoby to godnem uwielbienia!
— Dobrze, kochana matko — odpowiedział Gerald z uśmiechem. Niedługo powiesz, że sobie zasłużę na nagrodę Montyon‘a, jeżeli zawrę ten związek.
— Tak, gdyby nagrodę Montyon‘a oddawano synowi, który uczyni swą matkę najszczęśliwszą z kobiet — odpowiedziała pani de Senneterre, zwracając łzami zalane oczy na syna.
Gerald czule kochał swą matkę. Chociaż ta miała charakter dumny, nakazujący i nieugięty, jednak wzruszenie, jakiego sama doznawała, owładnęło młodym księciem, który, uśmiechając się, dodał:
— O! jak to matka jest niebezpieczną istotą! Jest ona w stanie skłonić człowieka do zaślubienia, mimo jego woli