łam mu, aby tam czekał na mnie, miałam mu bowiem oznajmić rezultat rozmowy mojej z panem.
— Każ mu tu przyjść.
— Ah! panie, łaski, łaski dla niego! — zawołała Zuzanna, składając z trwogą ręce, bowiem, chociaż Iwon w ciągu rozmowy nie okazał żadnego uniesienia, jednakże ochmistrzyni obawiała się nagłego powrotu jego namiętnego gniewu; dlatego też dodała.
— Panie, on jeszcze dzisiejszej nocy opuści ten dom, natychmiast nawet. Przecież on nic nie winien! Niech pan się zlituje. Odejdzie zaraz.
— A moja córka. Chcesz może, żeby umarła z żalu i zmartwienia?
— Panie, jeszcze tylko słówko. Być może, że panna czuje dla Onezyma tylko lekkie przywiązanie; w takim razie, jeżeli się od niej oddali, ona go zapomni.
— A jeżeli go nie zapomni? I jeżeli ta miłość jest prawdziwą, głęboką, taką, jak być powinna, jeśli jest zakorzeniona w duszy takiej jaką jest dusza Sabiny? Nie, nie, biedne dziecię, byłoby krzywdą dla niej myśleć, że ona jest zdolną kochać tylko w połowie. Powtarzam ci, że ona jest pod każdym względem obrazem swej matki, matki pełnej tkliwości, poświęcenia i egzaltacji.
— Niestety, panie, słowa pańskie przerażają mnie, doprowadzają do rozpaczy i, niestety, zmuszona jestem przyznać, że pan ma słuszność. Teraz dopiero spostrzegam wszystkie następstwa tego nieszczęsnego zbliżenia; gdyż, Boże mój, to jeszcze nie wszystko.
— Jakto, co chcesz powiedzieć.
— Panie...
— Mówże... mów dalej...
— Nieszczęśliwy chłopiec, a jednak nie możnaby mu tego wziąść za złe.
— Nie możnaby mu wziąść za złe, ale czegóż takiego?
— Słowem... panie... nie jego byłaby to wina... gdyby
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1687
Ta strona została skorygowana.