był obcy uczuciu, jakiego panna dla niego doznaje... Gdyby uczucia tego nie podzielał...
— Przekleństwo! — zawołał Cloarek, potem, po chwili milczenia, powtórzył rozkazującym głosem: — każ tu przyjść twemu siostrzeńcowi.
— Panie! — zawołała Zuzanna z trwogą — niech pan nie wymaga tego ode mnie.
— Bądź posłuszną natychmiast!
— Zabij mnie pan raczej — odpowiedziała Zuzanna z postanowieniem — nie... on tu nie przyjdzie... każę mu natychmiast wyjść z domu... ale go nie narażę...
— Na co?...
— Panie...
— Na moje uniesienie, nieprawdaż? na moją gwałtowność... na mój gniew...
— Zaklinam pana... nie chciej...
— Niestety! czyliż nie widzisz tego, że miłość córki mojej ku niemu czyni go świętym dla mnie?
— Ale, jeżeli on jej nie kocha, panie?
— Gdyby jej nie kochał! — zawołał Cloarek, i nie dodawszy już ani jednego słowa, zanim ochmistrzyni, zdjęta przerażeniem, zdołała uczynić najmniejsze poruszenie, opuścił salon i w dwie minuty przybył do niebieskiego pokoju, w którym znajdował się Onezym.
Otworzyć drzwi tego pokoju, zamknąć je na dwa spusty, ażeby nie weszła Zuzanna i żeby mu Onezym nie uszedł, było dziełem jednej chwili dla Iwona. Cloarek znalazł się sam na sam z siostrzeńcem Zuzanny.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1688
Ta strona została skorygowana.