Onezym, obdarzony wielkim taktem i przenikliwością, uczuł, pomimo, że nie wiedział powodów niechęci, że obecność jego w tym domu nie podobała, się ojcu Sabiny; dla tego też dodał łagodnym i drżącym głosem:
— Spełniając życzenie mej ciotki, która mnie tutaj wezwała, sądziłem, że uzyskała ona na to pańskie pozwolenie, albo przynajmniej że była pewna, że pan nie potępi jej dobroci dla mnie, inaczej, nigdybym sobie nie był pozwolił przyjąć jej ofiary...
— Pragnę wierzyć temu, mój panie.
— Proszę tylko pana o przebaczenie mi niedelikatności, której zupełnie mimowolnie mogłem się był dopuścić. Jutro opuszczę pański dom.
— I gdzież pan pójdzie, co będziesz robił? — zapytał Cloarek niecierpliwie — co się z panem stanie?
— Nie wiem, jakie uczucie dyktuje panu podobne pytania — odparł Onezym z łagodnością — więc nie będzie się pan dziwił, że muszę się wahać z odpowiedzią.
— Uczucia moje dla pana mogą być życzliwe... ale też mogą być zupełnie przeciwne wszelkiej życzliwości. Później zobaczę co mi wypadnie uczynić.
— Gdyby pan był zupełnym nawet panem mego losu — zawołał Onezym z pełną poszanowania stałością umysłu — nie wiem czyby pan w ten sposób chciał do mnie przemawiać!
— A któż panu powiedział, że los jego nie jest w mojem ręku?
— Panie... jakiem prawem?
— Jakiem prawem? — krzyknął Cloarek z gwałtownością, która go zbyt uniosła — a pan... czy nie podjął się także rozwiązania mojego przeznaczenia?...
— Ja... ja... nie pan wybaczy... ale ja pana nie rozumiem!
— Czy pan śmie — zawołał Cloarek — spojrzeć mi w oczy, i odpowiadać w ten sposób!...
Biedny krótkowidz, zamiast obrazić się temi słowy,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1690
Ta strona została skorygowana.