Cloarek spędziwszy część nocy na rozmyślaniu nad rozmową swoją z Oneizymam, poszedł zrana do pokoju swej córki, którą już zastał Ubraną, wesołą i szczęśliwą; rzuciła się w jego objęcia z podwójną czułością.
— Jakże moje dziecię — rzekł do niej Cloarek — czyś dobrze spędziła dzisiejszą noc?
— Wybornie mój ojcze, złote marzenia roiły mi się po głowie; bo ty nawet we śnie przynosisz mi szczęście.
— Opowiedzże mi te twoje piękne sny. Czy to jest urojenie czy rzeczywistość, chciałbym wiedzieć o wszystkiem co cię uszczęśliwia — dodał Cloarek, szukając jakiego przejścia do rozmowy o Onezymie, którą chciał zawiązać z Sabiną. Mów, słucham cię. Zapewne to był jaki zamek zaczarowany, godzien pomieszczenia w Tysiącu nocy i jedna?
— O! mój ojcze, nie jestem ja tak zarozumiała, nawet we śnie, żądania moje są daleko skromniejsze.
— A więc... ów sen?
— O! mój Boże! to rzecz taka prosta, oto śniło mi się, żem z tobą pędziła moje życie.
— Nie warto było marzyć o tem, moje dziecię.
— Z tobą i z tą kochaną Zuzanną.
— Dobrze, ale to rzecz bardzo naturalna.
— I z tym poczciwym Segoffinem, który jest do ciebie tak przywiązany.
— I... — dodał Cloarek, spostrzegłszy lekki rumieniec.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1699
Ta strona została skorygowana.
XIV.