nieznacznie oczy tak dalece przywykają do tych portretów, że efekt ich powszednieje.
— Jest jakaś część prawdy w tem spostrzeżeniu, nie domyślam się przecież, jaką korzyść możesz z niego wyciągnąć dla twojej sprawy.
— Przeciwnie, mój ojcze, takie portrety umieszcza się w ramach zasuwanych, przypuszczam, i otwiera się wtedy tylko, kiedy człowiek czuje się usposobionym do oglądania tych drogich obrazów z pobożną czcią; wtedy wrażenie, jakie one na niego wywierają, jest tem silniejsze, im widok ich jest rzadszym, nieprawdaż, mój kochany ojcze?
— Rozumowanie doskonałe, cóż dalej?
— Otóż, kochając cię tak, jak ja cię kocham, mój kochany ojcze, przypuszczam, że jestem w położeniu pana Onezyma, wtedy pocieszyłabym się temi słowy: ile razy uścisnę mego ojca, widok jego ujmującego i szlachetnego oblicza będzie dla mnie pewnym rodzajem zjawiska równie rzadkiego jak czarującego, potem rysy jego zasłonią się znowu przed moim wzrokiem, ale przynajmniej będę wiedziała, że on jest przy mnie, będę przekonaną o jego obecności, i....
— Milcz, zwodnico, bo obudzasz we mnie chęć, ażebym także został krótkowidzem.
— Ah! ja byłam pewna że cię przekonam.
— Poczekaj, nie poddaję się jeszcze.
— O! jakiż uparty z ciebie przeciwnik, mój ojcze kochany.
— Przypuszczam, że nasz krótkowidz, krótkowidz twojego snu, pociesza się w ten sposób; przypuszczam, że nawet znajdzie pewien rodzaj zachwycającego i zawsze nowego uroku w tem rządkiem zjawieniu się ukochanego przedmiotu, przypuszczam nareszcie, że tak samo będzie z oryginałem portretu jak z samym portretem, i, że zamiast pewnego stępienia przy ustawicznem wpatrywaniu
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1707
Ta strona została skorygowana.