częście, Zuzanno, nigdyś jeszcze nie widziała, jak ja sypiam — odpowiedział Segoffin żartobliwie — albo raczej nigdyś nie widziała, jak ja nie sypiam.
— Mylisz się bardzo, bo wczoraj właśnie pukałam do ciebie.
— Nareszcie! — zawołał Segoffin, mrugając wesoło i w sposób bardzo znaczący swojem jednem okiem — wszakże mówiłem ci, pamiętasz, że się na tem kiedyś skończy, i tak się też stało.
— Jakto? co się stało? — zapytała ochmistrzyni, nie chcąc zrozumieć zuchwałego żartu swego towarzysza — na czem się to skończyło?
— Na tem, żeś przyszła w nocy, potajemnie, na paluszkach, bez światełka, samiuteczka, ażeby mi opowiadać rozmaite historyjki w moim pokoiczku, przy mojem łóżeczku.
— Panie Segoffin, jesteś bezczelny.
— Przysięgam ci, moja droga, że potrafię milczeć, i że, gdyby nie ten przeklęty sen, byłabyś przyjętą, ah! przyjętą jak królowa miłości, i przyrzekam ci, że drugim razem...
— Ponieważ jesteś nawpół szalonym, i równie ślepym na umyśle jak na ciele, przeto nie zważam na twoje głupstwa. Chcę ci tylko powiedzieć, że pukałam do ciebie, żądając twojej pomocy, ratunku.
— Pomocy, ratunku! przeciw komu?
— Ale ponieważ ty masz zajęcze serce, leżałeś cichutko, udając jakobyś spał mocno i wcaleś mi nie odpowiedział....
— Powiedzże mi, Zuzanno, naprawdę, cóż się to stało dzisiejszej nocy? Czy rzeczywiście potrzebowałaś mojej pomocy?
— Byłaby się ona wielce przydała, o! mój Boże! możnaby cały dom spalić i zrabować, ale mniejsza o to. Pan Segoffin leży w łóżku, nie można mu więc przeszkadzać.
— Cały dom spalić i zrabować? oświeć że mnie, co to ma znaczyć?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1713
Ta strona została skorygowana.