Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1721

Ta strona została skorygowana.
XVI.

Pan Florydor Verduron, ujrzawszy Sabinę, rozpoczął natychmiast swoje ceremonjalne ukłony; dziewica zarumieniona odpłaciła mu podobnąż grzecznością, nie spodziewała się bowiem spotkać obcego człowieka w ogrodzie.
Segoffin, domyślając się z trwogą, że tajemnica Iwona zostanie lada chwilę odkrytą w obecności Sabiny, postanowił chwycić się rozpaczliwego kroku; i pragnąc za jakąbądź cenę oddalić armatora, przerwał mu jego ukłony, mówiąc do niego:
— Teraz, panie Verduron, pójdź pan ze mną udamy się do mego pana...
— Ale, Segoffinie — rzekła Sabina czyż nie wiesz, że mój ojciec wyszedł?
— Niech pani będzie spokojna, wiem ja, gdzie go poszukać. — I ruszywszy z miejsca kiwnął na armatora, mówiąc do niego: Pójdźmy, pójdźmy.
— Dalekoby lepiej pan uczynił, gdyby tutaj zaczekał na mego ojca — rzekła dziewica uprzejmie — powiedział mi bowiem, że wkrótce nadejdzie, możesz się z nim minąć, Segoffinie, i tym sposobem narazić pana na niepotrzebną przechadzkę.
— Nie, nie, niech pani będzie spokojna, czas jest prześliczny, a ja wiem o bardzo ładnej ścieżce, którą ojciec pani zapewne będzie wracać.