się bynajmniej. Dlatego też odpowiedział mu głosem najswawolniejszym na jaki tylko potrafił się zdobyć.
— Daj pokój, mój przyjacielu, nie przybieraj tego grubego i strasznego głosu, mógłbyś bowiem przestraszyć te piękne damy, przyrzekam ci osobną audjencję, skoro nas tylko pozbawią swojej miłej obecności.
— Dobrze więc, w takim razie, pozwól pan przynajmniej, ażebym mu powiedział — zawołał nieszczęśliwy Segoffin, przywiedziony do ostateczności i zbliżając się do armatora, ażeby się z nim po cichu rozmówić.
Ale ten cofnął się mówiąc z uśmiechem:
— Szeptać sobie do ucha w obecności dam; ej do licha! chyba uważasz mnie za grubianina, za człowieka dzikiego, za ludożercę, ten niegodziwiec chce mnie zgubić w waszej opinji, piękne panie.
— O! bo pan nie zna zapewne uporu Segoffina! — dodała Zuzanna — kiedy mu co w głowę zajedzie, niepodobna wtedy wyrugować mu tego z myśli.
Komisant Iwona nic już nie odpowiedział i zbliżył się do towarzystwa trzech osób z miną człowieka, który podda je się wszelkim skutkom swego rozpaczliwego położenia.
— A więc — rzekł armator zwracając się grzecznie do Sabiny — mam zaszczyt mówić z panną Cloarek?
— Tak jest panie — odpowiedziała dziewica — a pan jest zapewne jednym z przyjaciół mego ojca?
— Ojciec pani nie ma wierniejszego przyjaciela ode mnie, i byłbym bardzo niewdzięcznym gdybym inaczej postępował, tyle mu jestem winien.
— Więc ojciec mój był tak szczęśliwy, że zdołał wyświadczyć panu jakąś usługę?
— Jakąś usługę, pani, on mi zrobił cały mój majątek.
— Majątek pana — powtórzyła Sabina ze zdziwieniem — jakimże to sposobem?
— O! piękna pani, sposobem bardzo prostym, ka...
— Tak, pani — zawołał Segoffin, przerywając nagle.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1723
Ta strona została skorygowana.