Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1736

Ta strona została skorygowana.

chu tego dostarczyciela pontonów; ale do stu piskorzy ja nie mam szczęścia.
— Spotka cię jeszcze to szczęście, spotka, mój stary morski wilku.
— Kiedy ja nie mam łaski u Pana Boga, mój panie Verduron.
— I cóż, kochany kapitanie — odezwał się po chwili armator — milczenie pana daje mi do zrozumienia, że przyjmujesz; byłem tego pewny. Cóż u licha! pomyśl pan tylko jaki to zaszczyt, jaka korzyść! cztery do pięciukroć stu tysięcy franków łupu! i przyprowadzić tego Vangarda na linie Głowni Piekielnej; wszystko w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin, ani mniej, ani więcej, schować do kieszeni pół miljona i pochwycić dostarczyciela pontonów.
Na imię kapitana Blak, rzeczywiście przezwanego dostarczycielem pontonów, tych grobów pływających, gdzie każdy strażnik angielski był katem, a każdy jeniec francuski męczennikiem, Cloarek zadrżał; pulsa jego i pięści dwukrotnie ścisnęły się konwulsyjnie.
Segoffin, przyzwyczajony już od dawna do badania rysów swego pana, przypatrywał mu się bardzo uważnie; poczem rzekł pocichu do armatora, kiwając nieznacznie głową.
— Działa to już trochę, ale to jeszcze nie dosyć, krew zawrzała dopiero, ale wrzeć jeszcze nie będzie.
Przepowiednie Segoffina sprawdziły się wkrótce; gniewny rumieniec przeszedł tylko jak burzliwa chmura po licach Iwona. Rysy jego zachmurzone i posępne, wypogodziły się wkrótce, uspokoił się i odpowiedział panu Verduron, uśmiechając się.
— Zręczny z pana kusiciel, ale ja mam talizman na pana; jest to przyrzeczenie dane mej córce, że jej już nigdy nie odstąpię; widział ją pan i pojmuje pan zapewne, że dotrzymam mego ślubu.
— Bezwątpienia, panna Cloarek jest zachwycająca, kochany kapitanie, ale pan nie zaniedba tak pięknej sposo-