być urzeczywistniony i byłby się już rzucił na niego, gdyby nie Segoffin, który widząc armatora w prawdziwem niebezpieczeństwie, zasłonił go własnem ciałem, mówiąc do Iwona:
— Ah! panie, on ma pod swoim pudrem siwe włosy... to starzec...
— Bij mnie kapitanie, zabij nawet, jeżeli ci się podoba — zawołał armator — ale tem nie przeszkodzisz wcale majtkom przybyć tutaj, jeżeli sam do nich nie pojedziesz.
— Panie — rzekł Segoffin do swego pana, słuchając pod drzwiami. — Uspokój się pan, nie mów tak głośno, bo słyszę że ktoś nadchodzi.
— Nie wpuszczaj nikogo — zawołał Cloarek.
Segoffin poskoczył ku drzwiom, gdy te otworzyły się nagle, i Zuzanna, blada, przerażona wbiegła do pokoju i załamując ręce, rzekła:
— Ach! panie... pójdź pan... pójdź prędko.
— Cóż się stało?
— Panna...
— Moja córka... cóż jej jest?
— Ah! panie, tak jestem wzruszona, chodź pan, chodź.
Cloarek, zapominając o wszystkiem, wybiegł nagle za ochmistrzynią, zostawiwszy w gabinecie armatora z Segoffinem.
— Panie Verduron — rzekł stary sługa do właściciela okrętu — nie pochlebiając panu, pięknie się wywinąłeś. Teraz mogę tylko jednej rady panu udzielić, to jest, ażebyś się wyniósł jaknajprędzej, natychmiast nawet.
— Tak jest, — odpowiedział armator chwytając z pośpiechem laskę i kapelusz — może ty masz słuszność.
— O! napewno mam słuszność.
— Słuchaj, ty wiesz, że w duszy poczciwy jest ze mnie człowiek, i prawdę powiedziawszy, żałuję, żem się tak daleko posunął co do tej nowej wyprawy, gdyż nie wiedziałem wcale że kapitan ma córkę, i że mu tyle na tem
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1741
Ta strona została skorygowana.