Segoffin może już od pół godziny przechadzał się z coraz większem niespokojem po korytarzu, przytykającym do małego saloniku poprzedzającego sypialny pokój Sabiny; od czasu do czasu pierwszy kanonier uważnie nadstawiał ucha, ale nie mógł nic dosłyszeć, prócz jakichś stłumionych, wątpliwych głosów.
Nareszcie spostrzegł Zuzannę, wychodzącą z pokoju z świeżo zapłakanemi oczyma, które właśnie ocierała.
— I cóż! zapytał ją żywo i z obawą — jak się ma panna? cóż się tam dzieje, Zuzanno, odpowiedz, odpowiedzże mi prędzej.
— Pytasz mnie, co się dzieje, niegodziwcze jakiś, kiedy twoja scena gwałtowna dzisiejszego poranku, z tym uczciwym negocjantem, który jest tak grzeczny, wprawiła pannę w najopłakańszy stan, teraz jest bardzo chora!
— Przypuśćmy, żem źle postąpił, ale ten nerwowy napad panny Sabiny już minął, wszakże mi to sam pan Iwon powiedział, gdy za nami przyszedł do ogrodu.
— Tak jest, sam napad nerwowy minął, ale panna była już tak rozdrażniona, że to co się później stało, uczyniło stan jej jeszcze niebezpieczniejszym.
— Ej do pioruna! toć ja wiem co się stało nad rowem i w rowie, ale powiedz mi o tem, co później nastąpiło.
— Zapewne, stary szaleńcze! musisz wiedzieć o tem
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1743
Ta strona została skorygowana.
XVIII.