co się stało w ogrodzie! Do prawdy nie pojmuję wcale, jak mogłeś tak przyjemnego człowieka zrzucić do rowu!
— Zuzanno — rzekł Segoffin głosem uroczystym i wzruszonym — w imię przywiązania jakie czujemy oboje dla naszych państwa, błagam cię, powiedz mi, co się później stało.
Tkliwy głos starego sługi wzruszył nareszcie Zuzannę.
— O! mój Boże! wszakże ty wiesz dobrze, że jestem pewną twego przywiązania do naszych państwa, ale niekiedy postępowanie twoje jest tak niewłaściwe, tak dzikie, ot dzisiaj rano jeszcze, ale dajmy pokój, nie wspominajmy już o tem. Przed godziną może poszłam po pana na górę.
— Więc cóż?
— Pan przybiegł zaraz do panny, bardzo wtedy płakała, i to, jak zawsze, uspokoiło ją nieco. Nawet i pan także płakał...
— On... cóż się więc stało?
— Niestety... jedyna zgryzota jego życia... odnowiła się boleśnie, niż kiedykolwiek.
— Jakto? — śmierć naszej biednej pani...
— A któż ją przypomniał panu Iwonowi?
— Jego córka!
— Panna Sabina?
— Tak jest. I wyobraź sobie, jak cios ten był okropny dla niego!
— Co ty mówisz? — zawołał Segoffin z trwogą. — Więc panna Sabina wie o tej nieszczęsnej tajemnicy?
— Ona! Dzięki Bogu nie wie o niej, i spodziewam się że nigdy wiedzieć nie będzie.
— W takim razie, Zuzanno, nie rozumiem cię wcale.
— Słuchaj — rzekła ochmistrzyni wyjmując z kieszeni jakiś papier — słuchaj, co było powodem wszystkiego złego.
— Co to jest?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1744
Ta strona została skorygowana.