Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1765

Ta strona została skorygowana.

ju, gdzie pozostali tylko ludzie, którzy trzymali związaną Sabinę. Wtedy dopiero zdołałam przybliżyć się do ciebie, moje biedne dziecię. Podniosłam cię. — I drżąc jeszcze na to wspomnienie, Zuzanna pochyliła się nad łóżkiem swego siostrzeńca, ażeby go uściskać w swoich objęciach. — Biedny, ukochany synu mój, z początku myślałam, żeś już nieżywy; dlatego, zapominając o Sabinie, zapominając o wszystkiem, płakałam nad tobą, zwątpiwszy zupełnie o twojem życiu, gdy niespodzianie... — I wzruszona nadzwyczajnie, Zuzanna zatrzymała się chwilkę.
— O, mów dalej, mów.
— Ah! nigdy, nigdy nie zapomnę tego widoku. W głębi salonu dwóch nędzników chciało gwałtem uprowadzić Sabinę, pomimo jej okropnego krzyku. Dwaj inni, przerażeni zgiełkiem wzrastającym na dziedzińcu rzucili się ku drzwiom, lecz obaj jednocześnie prawie zranieni upadają na posadzkę. Jeden z uprowadzających Sabinę doznał tego samego losu.
— Ale któż ich zranił?
— Któż? — odpowiedziała Zuzanna z drżeniem i zniżając głos — człowiek przybrany w dziwne szaty, na głowie miał kapelusz z szerokiemi skrzydłami, ubrany był w czarny kaftan i szerokie białe spodnie. Z siekierą w ręku wpadł on do salonu, otoczony kilku majtkami.
— O, mój Boże! — zawołał Onezym, usiłując zebrać wspomnienia — ale zdaje mi się, że panna Sabina w przystępie swoich cierpień mówiła czasami o człowieku w tym dziwnym stroju, i który jej zdaniem, miał być mordercą jej matki.
— Niestety, niestety — rzekła Zuzanna z płaczem — wspomnienie to utkwiło zbyt silnie w jej pamięci.
— Ale któż to był ów człowiek, który w takiem ubraniu przybył na ratunek panny Sabiny?
— Człowiek ten — odpowiedziała Zuzanna ze smut-