Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1812

Ta strona została skorygowana.

używając środków brutalnych, rzekł kapitan do przełożonej:
— Proszę mnie puścić.
— Nie puszczę cię, potworze! na pomoc! na pomoc!
— Więc niech mi pani wybaczy, gdyż mnie do tego zmuszasz, zatańczę z panią piekielny taniec, szaloną polkę.
— Polkę, ja, miałbyś się pan ośmielić?
— Pani, jeżeli koniecznie być musi, a więc proszę, w takcie melodji: trala-la-la!
I zamieniając słowa w czyn, pochwycił przełożoną wolną ręką, a śpiewając melodję, obracał się z przełożoną z tak szaloną szybkością w kółko, że ta po kilku sekundach bez tchu tylko półsłowami wołała:
— Na... po... po... moc! Nę... dzni... ku! On... mnie... dusi... na... po... moc!
Wkrótce siostra Prudencja uczuła, że nogi się pod nią uginają; widząc to kapitan położył ją ostrożnie na murawie.
— Baczność! — zawołał Sans-Plume z drugiej strony muru, przerzucając długą w guzy zaopatrzoną linę.
— Do djabła, już najwyższy czas — zawołał kapitan, rzucając się na linę, gdyż ludzie ze światłem byli oddaleni ledwie o pięćdziesiąt kroków.
Ci, którzy pierwsi nadbiegli, uzbrojeni w widły i strzelby, słyszeli stłumione westchnienia przełożonej, która powoli przychodząc do siebie, wskazywała na mur szepcząc:
— Tam... ucieka!
Jeden z ludzi, uzbrojony w strzelbę, zachęcony poruszeniem ręki przełożonej, zmierzył do kapitana, który z marynarską zręcznością dosięgał już prawie szczytu muru.
Sługa klasztorny dał ognia, lecz chybił.
— Strzelaj ty — wołał na drugiego. — Tam siedzi na murze i usiłuje uchwycić gałęzie drzewa.
Drugi strzał padł w chwili, kiedy kapitan usiłował uchwycić gałąź, chcąc przedostać się na drugą stronę mu-