mniemania doktora są fałszywe i że rzeczywiście jestem bardzo cierpiący.
— Jeszcze czterdzieści lat takiego cierpienia, a dożyjesz kochany księże do stu lat — wtrącił doktór, zabierając się do odejścia.
— Ach, co za człowiek z tego doktora. Proszę mnie jednak posłuchać. Czy pan ma serce z żelaza? Nie opuszcza się chorego w taki sposób. Proszę przynajmniej o pięć minut cierpliwości.
— Niech i tak będzie. Rozmawiajmy kochany Abbé, jeżeli sobie tego życzysz. Mam piętnaście minut do pańskiej dyspozycji i nie mogę ich lepiej zużyć, niż na rozmowę z człowiekiem tak uczonym i tak bystrego rozumu, jak Abbé Ledoux.
— Doktorze, jesteś okrutny.
— Przyzwij sobie pan uczynniejszego lekarza, jednego z moich kolegów, każdy z nich chętnie się poświęci dla sławnego kaznodziei, Abbé Ledoux, duszpasterza, który jest w modzie w Faubourg St. Germain. Pomimo republiki zawsze Faubourg St. Germain egzystuje, a protekcja Abbé Ledoux pod każdym rządem wiele znaczy.
— Nie, doktorze, nie chcę innego lekarza, chociaż pan taki niedobry. Jakie mam zaufanie do pana, świadczy to, że mi się zdaje, iż sama obecność twoja mnie uspakaja.
— Biedny Abbé! Jakie zaufanie! To jest wzruszające i dowodzi, że tylko wiara ratuje.
— Nie mów pan nic o wierze — mówił Abbé z wymuszonym gniewem — milcz, poganinie, materjalisto, ateisto, republikaninie, bo tem wszystkiem pan byłeś i jesteś.
— O, Abbé, to są ciężkie słowa.
— Zasługuje pan na nie; niedobry człowieku. Będziesz pan, potępiony, arcypotępiony! Będziesz gorzał w piekle.
— Daj Boże, abyśmy się tam znaleźli, mój kochany Abbé.
— Ja potępiony?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1817
Ta strona została skorygowana.