— Tak, tak.
— Czyż ja oddaję się tak zmysłowym uciechom jak pan? Pan jesteś istotnym Sardanapalem.
— Pochlebco! Zarzuca pan staremu Lowelasowi grzechy, któreby jeszcze dziś popełniał, a jednak pan wie, że tak nie jest. Ale to mi wszystko jedno, zarzuty te odżywiają mnie.
— Pfuj, pfuj, doktorze! wąż nie byłby złośliwszy od pana.
— Słuchaj, kochany Abbé, zamieńmy role nasze: ja, lekarz ciała, proszę ciebie, Abbé, lekarza ducha, o konsultację.
— Tej pan bardzo potrzebuje.
— Co mi ksiądz może zarzucić?
— Po pierwsze jesteś pan smakoszem jak Vitelius, Lucullus, książę Soubisse, Talleyrand d‘Aigrefeuille, Cambaérès i Brillant-Savarie razem wzięci.
— Zawsze pochlebca! Zarzuca mi ksiądz moją jedyną, prawdziwą i wielką cnotę.
— To może być bardzo dowcipne, lecz nie przekonuje mnie, że obżarstwo u pana lub u kogo innego może się stać dobrym przymiotem.
— Przekonam księdza.
— Pan?
— Ja, mój kochany Abbé.
— A to jak?
— Daruj mi ksiądz wieczór 20 listopada, a dam dowód, że... — Przerywając swój wywód, dodał doktór: — ale poco, mój kochany Abbé, tak ciągle spoglądasz w owe drzwi?
Świątobliwy człowiek, zaskoczony, zarumienił się aż po uszy, bo kilka razy z roztargnieniem słuchał doktora, kierując wzrok niecierpliwie ku drzwiom, jakby kogo oczekiwał, lecz nie dając poznać po sobie zaambarasowania, odparł:
— O których drzwiach doktór mówi?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1818
Ta strona została skorygowana.