— Chciałem powiedzieć, że pan ciągle spoglądał w ową stronę, jakbyś spodziewał się jakiego przyjemnego zjawiska.
— Na całym świecie tylko pan takie myśli mieć może. Słuchałem z zajęciem pana sofistycznych wywodów.
— Ach, Abbé, pan mnie formalnie przygniata temi pochlebstwami.
— A więc, kochany doktorze, pan chce mi udowodnić, że obżarstwo jest szlachetną, wzniosłą namiętnością.
— Wzniosłą, kochany Abbé, to jest prawdziwe słowo. Wzniosłą nie sama przez się, tylko przez skutki, które wywołuje, a przeważnie w interesie rolnictwa i handlu.
— Doktorze, to jest paradoks, którego tak samo bronić można, jak wszystkiego innego.
— To nie jest paradoks, tylko fakt, to jest fakt, i jeżeli to panu pozytywnie, matematycznie, praktycznie i ekonomicznie udowodnię, to co pan na to powie? Czy jeszcze będziesz wątpił?
— Będę wątpił, albo jeszcze mniej będę w tę obrzydliwość wierzył.
— Pomimo namacalnych dowodów?
— Pomimo tego, jeżeli takowe egzystują; właśnie takiemi zwodniczymi dowodami wciąga nas zły duch w swoje niebezpieczne sieci.
— Do djabła, Abbé, nie jestem przecie seminarzystą, którego pan chce pouczać. Jesteś człowiekiem uczonym, a jeżeli mówię do pana rozsądnie, to proszę i do mnie się rozsądnie odzywać, a nie o djabłach i jego rogach.
— Ale, poganinie, bałwochwalcze, nie wiesz pan, że obżarstwo jest jednym z najobrzydliwszych siedmiu grzechów głównych?
— Proszę tylko, kochany Abbé, siedmiu grzechów głównych w taki sposób nie dyskredytować, tylko mówić o nich z poważaniem, które im się w wielu wypadkach należy; ja je pojedyńczo i wogóle szczerze szanowałem.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1819
Ta strona została skorygowana.