— Doktorze! — zawołał Abbé — to jest szczyt nieufności, to jest, pan pozwoli, że to wypowiem...
— Pozwalam panu!
— To jest wielka obraza, doktorze. Ha, doprawdy — zawołał Abbé — nie spodziewałem się, że za moją usłużność taką odbiorę zapłatę.
— Parbleu, wiem o tem bardzo dobrze, mój biedny Abbé, żeś się pan spodziewał zupełnie innego rezultatu swej strategiki.
— Doktorze, tego już zanadto!
— Nie, Abbé, to jeszcze nie dosyć, proszę mnie dalej posłuchać. Pan myślał, że ja w obawie o siostrzeńca, z wdzięczności za podany mi środek podziękuję i natychmiast pobiegnę, aby zniewolić tego biednego młodzieńca do opuszczenia swej kryjówki.
— Takby rzeczywiście uczynił każdy inny na pana miejscu; ale pan nie chce działać rozsądnie. Doprawdy, jesteś pan przejęty podejrzewaniem o oszustwo?
— Ach, Abbé, to jest początek mojej kary za popełnione grzechy. Ale wróćmy do wyniku pańskiego wybiegu. Pan sądził, że ja zaraz pobiegnę na ratunek memu siostrzeńcowi. Powóz mój czeka na dole i ja czemprędzej podążę do tajemnego ukrycia kapitana Brémont.
— Tak, doktorze, już dawno powinieneś był to uczynić.
— Czy wie pan, jakie następstwa by to za sobą pociągnęło?
— Uratowałbyś pan swego siostrzeńca.
— Przeciwnie, wtrąciłbym go w nieszczęście, bobym go zdradził i wydał, a to tak: Ręczę, że w chwili kiedy tu rozmawiamy, czeka niedaleko kabrjolet, który ma poruczone, aby mnie śledził, gdziekolwiek tylko pojadę.
Abbé poczerwieniał jak burak i odparł:
— Nie rozumiem, o jakim kabrjolecie pan mówi.
— Innemi słowy, mój drogi Abbé, daremnie szukano mojego siostrzeńca. Chcąc koniecznie wyśledzić miejsce
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1825
Ta strona została skorygowana.