Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1834

Ta strona została skorygowana.

W chwilę potem służący wprowadził obcego, który zapytał z uszanowaniem, kłaniając się kanonikowi:
— Czy mam zaszczyt mówić z Don Diego?
— Tak jest, mój panie; lecz czego pan żąda ode mnie?
— W pierwszym rzędzie złożyć panu głęboki hołd, a potem polecić panu moje usługi.
— Jak się pan nazywa?
— Apetyt, wielmożny panie.
— Pisze pan swoje nazwisko tak, jak pisze się ochotę do jedzenia?
— Tak, wielmożny panie, lecz to nie jest moje prawdziwe nazwisko, tylko przydomek.
— Ażeby zasłużyć na taki przydomek, musiała natura pana szczodrze obdarzyć. Pan musi być wiecznie głodny — mówił kanonik nie bez zazdrości.
— Przeciwnie, ja bardzo mało jadam, panie, jak wszyscy ci, którzy mają to święte powołanie, dla innych jedzenie przyrządzać.
— Czem się pan trudni?
— Jestem kucharzem, i proszę o zaszczyt służenia panu.
Kanonik potrząsnął melancholijnie głową i zakrył twarz rękami. Propozycja pana Apetyta przypomniała mu wszystkie jego cierpienia. Ten zaś mówił dalej.
— Mój pierwszy pan, Lord Wilmot, którego słabość żołądkowa była tak wielka, że prawie przez cały rok jadł bez smaku i apetytu, połykał literalnie potrawy, które ja dla niego w pierwszym dniu przyrządziłem. Z wdzięczności dał mi Lord Wilmot ten przydomek, który ja dotąd też zachowałem.
Kanonik patrzył na mówiącego z uwagą i odpowiedział.
— Pan jesteś kucharzem, lecz proszę mi powiedzieć, dlaczego wyraziłeś się, iż przyszedłeś złożyć mi hołd i ofiarować swoje usługi. Skąd mnie znasz?