— Pan podczas swego pobytu w Madrycie często bywał zapraszany do stołu francuskiego ambasadora.
— Tak, były to wtenczas moje najpiękniejsze czasy — odpowiedział Don Diego — oddałem wówczas potrawom pana ambasadora wszelką sprawiedliwość i zdecydowałem, że lepszego kuchmistrza nie ma na całym świecie.
— Otóż kuchmistrz ów, z którym koresponduję, aby zapoznać się z wszystkiemi nowościami na polu sztuki kulinarnej, wyraził mi w liście swoim doznaną radość z tego powodu. Zapamiętałem sobie nazwisko pańskie, a dowiedziawszy się wczoraj, iż pan poszukuje kucharza, przyszedłem prosić, aby mnie jako takiego przyjął.
— U kogo pan w ostatnim czasie pracował?
— Od dziesięciu lat, panie, pracuję tylko dla siebie, dla wydoskonalenia sztuki kulinarnej; posiadam skromny mająteczek, który jednak dla mnie wystarcza. Z tego pan może osądzić, że nie dla pieniędzy proszę o służbę.
— Dlaczego jednak pan się do mnie udaje?
— Bo się niczem nie krępuję, idąc za własnym popędem: jestem bardzo zazdrosny, wielmożny panie!
— Zazdrosny? O co?
— O wierność mego pana.
— Co, o wierność swego pana?
— Tak, wielmożny panie! jestem przekonany, że mi pan będzie wierny, jest pan sam, bez familji, i tak ze stanowiska, jak i charakteru nie hołduje, jak wiele innych, różnym namiętnościom; pan ma tylko jednę prawdziwą namiętność: obżarstwo. Tę namiętność podejmuję się tak zadowolić, jak dotąd w życiu pana nikt nie zdołał tego uczynić.
— Wymawiasz złote słowa, mój przyjacielu; ale czy wiesz, że do urzeczywistnienia ich potrzebny jest wielki, niezmierny talent?
— Ten wielki talent ja posiadam, wielmożny panie! Szlachetna ta zarozumiałość podoba mi się, a jeże-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1835
Ta strona została skorygowana.