— Suchy — odpowiedział służący.
— Suchy! — zawołał kanonik, wznosząc oczy i ręce ku niebu. — To cud. Przed godziną jadł jak wilk, a teraz opycha się suchym chlebem.
— Tak, wielmożny panie, a ten suchy chleb okraszony wchodzącym przez szpary drzwi od kuchni zapachem, wydawał mi się czemś niepojętem.
W tej chwili zegar wybił dwunastą.
— Południe! — zawołał służący. — Ten szczególny kucharz nakazał mi, punktualnie o dwunastej przyjść po potrawy.
— Idź, Pablo — mówił kanonik z rezygnacją. — Niech się wypełni moje przeznaczenie. Cud ten, jeżeli nim jest, stanie się, jeżeli się ma stać. Przysięgam ci, że pomimo twego opowiadania, nie czuję najmniejszego głodu. Żołądek mi cięży, a podniebienie jest bez smaku. Idź Pablo... oczekuję ciebie.
W tonie, jakim kanonik wymówił: oczekuję ciebie, czuć było rezygnację, pełną powątpiewania, ciekawości, obawy i niepewnej nadziei.
Wkrótce znów zjawił się Pablo.
Przyniósł z miną uroczystą na tacy naczynie przykryte kloszem, a podobne do filiżanki. Obok tego naczynia stała kryształowa flaszeczka napełniona jakimś płynem, koloru topazu.
Podczas, gdy Pablo to wnosił, przybliżał nos do naczynia, aby wydobywające się z niego miazny w siebie wciągnąć, nareszcie postawił wszystko na stoliku kładąc obok flaszeczki karteczkę.
— Pablo — zapytał kanonik — co to za srebrne naczynia?
— Pana Apetyta, wielmożny panie; pod dzwonem znajduje się talerz z podwójnem dnem, napełniony wrzącą wodą, bo znakomity ten człowiek mówił, że przedewszystkiem powinno się jadać gorąco.
— A ta flaszka?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1842
Ta strona została skorygowana.