Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1851

Ta strona została skorygowana.

dał, żadna cena nie byłaby dla mnie za wysoka. Zwłaszcza, że wina te harmonizują tak znakomicie z potrawami przez pana podawanemi, że ja...
Na to kucharz roześmiał się ironicznie.
— Pan się śmieje? — pytał kanonik.
— Tak panie, śmieję się!
— Z czego? mój przyjacielu.
— Z pańskiej wdzięczności dla mnie.
— Przyjacielu, ja ciebie nie rozumiem.
— Ach, Don Diego, pan myśli, że mnie tu dobry jego anioł, a wystawiam go sobie korpulentnego, ubranego jak ja po kucharsku, z dwojga skrzydłami bażanta na plecach, sądzisz więc pan, że mnie tu dobry anioł pański przysłał?
— Mój przyjacielu — mówił Don Diego coraz to więcej zaniepokojony drwinkami kucharza — mój drogi przyjacielu, przez litość proszę się jaśniej wyrazić.
— Panie kanoniku, dzisiejszy dzień będzie dla pana dniem tajemniczym!
— Boże! co pan mówi?
— Panie kanoniku! — mówił kucharz dalej z wzrokiem zwróconym na Don Diega, i groźną miną, przystępując bliżej do księdza, który cofał się z przestrachu — księże kanoniku, proszę mi się dobrze przypatrzyć.
— Ja na pa..na... pa...trzę — mówił Don Diego — ale ja...
— Twarz moja będzie pana wszędzie, tak we śnie jak i na jawie prześladować. Będzie mnie pan widzieć przed sobą stojącego w białym kaftanie i takiej czapce jak jakie fantastyczne okropne zjawisko.
— O mój Boże! już po mnie — mówił do siebie kanonik — przeczucia mnie nie omyliły; ten apetyt był dziwny, te potrawy i wina nadprzyrodzone, a poza tem kryje się jakaś okropna tajemnica, jakieś piekielne czary.
W tej chwili wszedł, na pociechę kanonika, jego służący.