twemu kierownictwu. Wszystko mi mówi, że rada twoja jest bardzo dobra i ze przez nią ten, który wobec mnie jest aniołem czy demonem, na zawsze będzie w mojej mocy.
— Chodźmy więc, mój drogi Don Diego — mówił Abbé, chwytając śpiesznie za kapelusz i ciągnąc za sobą kanonika.
W chwili, gdy Abbé otwierał drzwi salonu, zoczył doktora Gasterini, który z zaufaniem bez zameldowania wchodził do pokoju tego świątobliwego męża.
Abbé chciał właśnie przemówić do doktora, kiedy głośny krzyk kanonika zmusił go na tegoż spojrzeć. Don Diego był blady i zupełnie bezsilny. Wyraz jego twarzy wyrażał zdumienie, powątpiewanie, przestrach i nadzieję. Nareszcie odezwał się do księdza Ledoux, który nie mógł pojąć tego nagłego wzruszenia, i drżącym głosem, wskazując na doktora:
— To on... ten... ten...
Don Diego nie był w stanie więcej przemówić, upadając jak gromem rażony na fotel.
— Do djabla, kanonik tutaj! — mówił doktór Gasterini do siebie. — Przeklęte spotkanie.
Widząc zemdlałego kanonika, mówił Abbé Ledoux do doktora:
— Zdaje mi się, że kanonik naprawdę zasłabł. Co mu może być? przychodzi pan, doktorze w samą porę. Tu są krople orzeźwiające, spróbujemy dać mu je powąchać.
Zaledwie przytknięto flaszeczkę pod szerokie dziurki nosa zemdlałego, kanonik kichnął; a przychodząc powoli do siebie, rzekł do doktora tonem raczej serdecznym, niż gniewnym:
— Ach, okrutniku!
— Okrutny? — powtórzył Abbé zdumiony. — Dlaczego nazywasz pana doktora okrutnym?
—Tak — mówił doktór już zupełnie uspokojony — jakie to okrucieństwo ma mi pan do zarzucenia?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1868
Ta strona została skorygowana.