Chwiejny charakter kanonika doprowadził już teraz księdza Ledoux do pasji.
— Od tej chwili — wołał — jesteś zgubiony. Idź pan, i rzuć się temu potworowi w paszczę. Nasyć swoją zwierzęcą żarłoczność!
Słowa te, nieoględnie wymówione, obraziły bardzo kanonika.
— Nie zwierzęca żarłoczność powoduje mną, wszak rozmowa kilku minut.
— Podług życzenia, Don Diego — odparł ze złością Abbé. — Wstydzę się, że miałem litość nad panem.
— Ależ kochany Abbé, powinniśmy wysłuchać doktora, który parwdopodobnie wyjaśni nam wszystko.
— O natychmiast — pośpieszył doktór z odpowiedzią — natychmiast, kanoniku.
— Więc proszę — mówił kanonik, nadymając poważnie policzki. — Musi pan jednak wiedzieć, że mam ważne powody, jak najmniej panu ufać, gdyż jak ksiądz Ledoux powiedział, byłbym wielkim głupcem, gdybym po tylu przestrogach jeszcze się dał oszukać.
— Naturalnie — rzekł Abbé z niechęcią — jesteś pan dość zdolnym człowiekiem, kanoniku, aby pokonać tego Belzebuba.
— To do mnie się odnosi, kochany Abbé — mówił doktór z ironiczną uprzejmością. — Jesteś niewdzięczny. Chciałem tylko przypomnieć księdzu Ledoux o danem mi przyrzeczeniu. Wszak przyobiecałeś mi być dziś u mnie na obiedzie? Zezwól, księżę kanoniku, na tę rozmowę z panem Ledoux, która właśnie dotyczy naszej sprawy.
— Tak, panie doktorze — wtrącił Abbé — dałem to przyrzeczenie, lecz...
— Ksiądz słowa dotrzyma, o tem nie wątpię, lecz muszę jeszcze panu przypomnieć, że zaproszenie to nastąpiło z powodu małej sprzeczki, którąśmy prowadzili o siedem grzechów głównych.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1874
Ta strona została skorygowana.