Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/193

Ta strona została skorygowana.

— Ma się rozumieć — powiedziała świętoszka z przyciskiem — twój czarnowybity i herbami opatrzony powóz; jeden lokaj towarzyszyć nam będzie do kościoła, niosąc za nami aksamitny worek z książkami do nabożeństwa; taki jest zwyczaj u wszystkich znakomitszych osób.
— Przebacz mi, pani, ale pocóż to tyle zachodu? przecież ja idę do kościoła, ażeby się modlić, nie mogłyżbyśmy zatem pójść piechotą? W tej porze roku pogoda jest tak piękna.
— Jakaż to godna podziwu skromność w bogactwie! — zawołała Helena — jaka prostota w zapatrywaniu się na rzeczy! Ah! Ernestyno! Bóg ciebie pobłogosławił! tobie nie zbywa na żadnej cnocie! Posiadasz najrzadszą ze wszystkich, świętą, boską pokorę, pomimo, że jestś najbogatszą panną we Francji.
Ernestyna spojrzała na pannę Helenę z nowem zdumieniem.
Skromna dziewica nie pomyślała nawet o tem, że okazała tak wzniosłą cnotę, utrzymując, że w czasie pięknego letniego poranku pragnie iść piechotą do kościoła; zdumienie jej zwiększyło się jeszcze, kiedy usłyszała Helenę mówiącą dalej jakby w zachwyceniu i głosem proroczym:
— Łaska niebieska spłynęła na ciebie, moja ukochana Ernestyno! o! tak! Wszystko mnie przekonywa, że Najwyższy zlał na ciebie swoje błogosławieństwo, zaszczepiając w twem sercu głębokie uczucie religijne, budząc w tobie skłonność do wzorowego, i poświęconego pobożności życia, które przecież nie pozbawia cię tych miłych rozrywek, jakie możesz napotkać w świecie. Tak, Bóg jest łaskawy, moja kochana Ernestyno, i wkrótce może okaże on ci jeszcze jawniejszy dowód swojej wszechmocnej opieki.
Wymowa tej pobożnej, zwykle tak milczącej i powściągliwej kobiety, przerwana została przybyciem pani de La Rochaigue, która, mniej ostrożna od swojej bratowej, weszła nie zameldowawszy się do salonu.