— Pan margrabia de Maillefort.
Usłyszawszy to nazwisko, baron zawołał:
— To jest rzecz nieznośna. Jego wizyta o podobnej godzinie, możnaby stąd wnosić o jakiejś szczególnej zażyłości.
Baronowa skinęła na męża, ażeby był ostrożniejszym wobec służących, i rzekła zcicha do Ernestyny, która zdawała się być zdziwioną tym wypadkiem.
— Pan de La Rochaigue nienawidzi margrabiego de Maillefort, gdyż jest to najnieznośniejszy i najzłośliwszy garbus, jakiego tylko można sobie wyobrazić.
— Prawdziwy szatan — dodała Helena.
— Zdaje mi się — rzekła Ernestyna po chwili zamyślenia — żem kiedyś słyszała nazwisko pana de Maillefort, wspomniane w towarzystwie mej matki.
— Niezawodnie, moje dziecię — powiedziała baronowa z uśmiechem — ale nie wspominano go pewnie jako anioła, jako wzór cnoty i doskonałości!
— Nie pamiętam, czy o nim dobrze lub źle mówiono — odpowiedziała sierota — przypominam sobie tylko, jego nazwisko.
— A nazwisko to — dodał baron — brzmi w moich uszach jak morowe powietrze!
— Ale, pani — wtrąciła panna de Beaumesnil z nieśmiałością — jeżeli pan de Maillefort jest tak złośliwy, dlaczegóż go pani przyjmuje?
— O! moje piękne dziecię, w świecie człowiek wiele znosi, wiele pobłażać musi, mianowicie też osobom będącym w takiem położeniu jak pan de Maillefort. Poczem zwróciła się do barona — niepodobna, ażebyśmy tu dłużej pozostali, gdyż w salonie podano już kawę.
Pani de La Rochaigue wstała od stołu; baron, ukrywając swą niechęć, podał rękę wychowance, i wszyscy wyszli do drugiego salonu, gdzie ich oczekiwał pan de Maillefort.
Margrabia posiadał od dawnego już czasu tak wielką moc panowania nad sobą, pod względem swojego głębokie-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/204
Ta strona została skorygowana.