mężowi, że pan de Maillefort, który po tak długiem zaprzestaniu wszelkich stosunków, znowu częściej zaczął bywać, sprowadzony jedynie został obecnością panny de Beaumesnil, względem której musiał niezawodnie mieć jakieś skryte zamiary.
Ponieważ miłość garbatego dla pani de Beaumesnil nie była nikomu wiadomą, a ostatnia jego rozmowa z umierającą hrabiną pozostała w tajemnicy, przeto pani de La Rochaigue nie mogła się domyślić i nie domyślała się też tego szczerego współczucia, jakie czuł margrabia dla Ernestyny.
Pani de La Rochaigue chciała zatem przeniknąć zamiary garbatego, ażeby je zniweczyć, jeżeliby się miały sprzeciwiać jej widokom; w tym celu przerwała dotychczasową obojętną rozmowę, jak tylko spostrzegła, że trzy wymienione wyżej osoby opuściły salon.
— Cóż? — zapytała baronowa garbatego — jakże pan znajduje pannę de Beaumesnil?
— Jakto, margrabio? bardzo wspaniałomyślną?
— Jakto, margrabio? bardzo wspaniałomyślną?
— Bezwątpienia, przy swoim majątku, mogłaby wychowanica pani być tak brzydką i garbatą, jak ja; ale czy ona też ma jakie zalety?
— Znam ją jeszcze zbyt krótko, ażebym mogła powiedzieć panu coś w tej mierze.
— Proszę pani, do czego te tajemnice przede mną? Wszakże czuje pani bardzo dobrze, że nie przychodzę tutaj, ażeby starać się o rękę jej pupilki.
— Kto wie — rzekła baronowa śmiejąc się głośno.
— Ja... ja wiem, i powiadam to pani.
— Doprawdy, margrabio — odpowiedziała pani de La Rochaigue badawczym wzrokiem — przekonana jestem, że dotąd ukuto już z jakie sto planów małżeńskich.
— Przeciw pannie de Beaumesnil?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/208
Ta strona została skorygowana.