Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/238

Ta strona została skorygowana.

— Ale jakże się ma dzisiaj mój wuj? Odszedłem bardzo wcześnie, spał jeszcze wtedy, a nie chciałem go też budzić.
— Jest daleko zdrowszy, bo znowu mieliśmy sprzeczkę z powodu tego potwora, a potem powrót pana nierównie skuteczniej na niego działa jak wszystkie lekarstwa w świecie; o, zacny człowiek! Jak tylko pomyślę, że, gdyby nie pańskie dwieście franków, ten łotr Bouffard byłby za trzy albo cztery dni położył areszt na całej naszej chudobie, a Bóg wie, co to wszystko warte, bo już przed trzema laty, całe pół tuzina srebra stołowego i kubek komendanta poszły na jego długą chorobę.
— Moja dobra pani Barbancon, nie mów tego wcale; doprawdy szaleństwo mnie porywa, gdy pomyślę o końcu mojego urlopu, kiedy mnie tu już nie będzie; to co się dzisiej przytrafiło, to jeszcze może się powtórzyć, a wtedy, ale nie, nie chcę myśleć o tem, to okropne!
Wtem usłyszano dzwonek w pokoju starego marynarza. Na ten odgłos gospodyni rzekła do młodego żołnierza, którego rysy przybrały wyraz bolesny.
— Słuchaj pan, komendant dzwoni. Na miłość boską, panie Oliwierze, nie bądź pan tak smutny, bo mógłby się domyślić.
— Nie bój się pani niczego. Ale, ale — dodał Oliwier — Gerald pewnie tu wkrótce przyjdzie, niechajże go pani zaraz wpuści.
— Dobrze, dobrze, panie Oliwierze, idź pan tylko do wuja, ja tymczasem przygotuję śniadanie. Ale doprawdy — rzekła gospodyni z westchnieniem — będzie pan musiał poprzestać na...
— Poczciwa, zacna kobieto — odpowiedział młody podoficer przerywając jej — alboż to ja jestem wymagający? Wszakże wiem dobrze, że pani dla mnie od ust sobie odejmuje.
— Ej, co też to pan mówi! Słuchaj pan, komendant znowu dzwoni, śpiesz się pan, śpiesz.
Jakoż Oliwier natychmiast poszedł do swego wuja.