teran do młodego księcia wskazując na siostrzeńca — nareszcie ten przeklęty mularz zwrócił nam Oliwiera.
— Tak, mój komendancie, a i to jeszcze z trudnością — odpowiedział Gerald — ten djabeł Oliwier miał tylko dwa tygodnie zabawić, a tymczasem siedział całe dwa miesiące!
— Ale bo jakie też zamieszanie było w rachunkach tego biednego człowieka — mówił Oliwier — a obok tego i intendent pałacu, widząc, że moje pismo jest piękne i cyfry porządnie, jedna pod drugą stawiane, uczynił mi propozycję, ażebym i dla niego ułożył niektóre rachunki, jakoż przystałem na to najchętniej... Ale wiesz ty — dodał Oliwier, jakby szukając czegoś w pamięci — wiesz ty, do kogo należy ten pyszny pałac, w którym przepędziłem dwa miesiące?
— Nie, do kogoż?
— Ej, do twojej margrabiny de Carabas!
— Do jakiej margrabiny de Carabas?
— Owej bogatej dziedziczki, o której nam dawniej mówiłeś; nie pamiętasz?
— Ah! do panny de Beaumesnil! — zawołał Gerald zdziwiony.
— Tak jest, tak; te śliczne dobra do niej należą i przynoszą jej rocznie sto dwadzieścia tysięcy franków dochodu. Zdaje się, że to mała miljonerka, ma podobne posiadłości tuzinami.
— Do pioruna! — rzekł weteran — ja zawsze do tego wracam: co u djabła można począć z tylu pieniędzmi?
— Ah! doprawdy — dodał Gerald — szczególny, niepojęty jest dla mnie ten zbieg okoliczności.
— Cóż w tem tak szczególnego, Geraldzie?
— Oto, powzięto zamiar ożenienia mnie z panną de Beaumesnil.
— Co? panie Geraldzie — rzekł weteran żartobliwie lecz szczerze — więc pan od czasu ostatniego widzenia się ze mną nabrałeś chęci wstąpienia w stan małżeński?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/242
Ta strona została skorygowana.